Śmiertelny cios nożem. Ruszył proces mieszkanki Krosna
06.03.2024 16:01Podkarpacie
(fot. Andrzej Józefczyk)
33-letnia A.W. z Krosna została oskarżona o zabójstwo swojego kolegi. Dzisiaj w sądzie złożyła obszerne wyjaśnienia. Co powiedziała?
W Sądzie Okręgowym w Krośnie rozpoczął się dzisiaj (6 marca) proces 33-letniej mieszkanki Krosna. Sprawa ma związek z tragedią, do jakiej doszło 14 kwietnia 2023 roku wieczorem w Krośnie w jednym z mieszkań w bloku na pierwszym piętrze przy jednej z ulic na osiedlu Tysiąclecia w Krośnie.
Prokuratora Rejonowa w Krośnie postawiła A.W. zarzut popełnienia najcięższej zbrodni - zabójstwa.
- 14 kwietnia 2023 r. w lokalu mieszkalnym, znajdując się w stanie nietrzeźwości - nie mniejszej niż około 2,2 promila alkoholu w organizmie, działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia K. S., umyślnie ugodziła go nożem kuchennym o długości ostrza 21 centymetrów, trzymanym w prawej ręce, powodując u pokrzywdzonego ranę kłutą brzucha, penetrującą w głąb ciała na około 12 centymetrów - powiedział między innymi prokurator Krzysztof Zdunek z Prokuratury Rejonowej w Krośnie, odczytując akt oskarżenia.
Na wskutek wstrząsu krwotocznego, po zatrzymaniu krążenia, nastąpiła niewydolność wielonarządowa z nieodwracalnym uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego, która doprowadziła 16 kwietnia do zgonu K. S.
Podczas dzisiejszej pierwszej rozprawy, oskarżona A.W. nie przyznała się do postawionego jej w akcie oskarżenia zarzutu, zdecydowała się na złożenie wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania.
- Nie zgadzam się, że działałam z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia i umyślnie ugodziłam nożem - stwierdziła na wstępie oskarżona.
Opowiedziała też, co się stało feralnego 14 kwietnia ubiegłego roku. Mówiła, że tego dnia siedziała sama w domu, a K. już od rana ją nachodził i był bardzo zdenerwowany. Miało to związek z tym, że poprzedniego dnia do 33-latki przyszedł kolega. Wtedy znajdował się u niej również K.S. wraz ze swoim kolegą i znajomy ich wyrzucił.
- K. przyszedł do mnie 14 kwietnia już około 7 rano. Był zdenerwowany tym, co się stało, był o mnie zazdrosny. Chciałam zaznaczyć, że z K. byliśmy tylko na stopie koleżeńskiej. Gdy przyszła do mnie moja mama, wyrzuciła go z mieszkania. Po jakimś czasie K. wrócił i kłóciliśmy się. Cały czas robił mi wyrzuty za poprzedni dzień i wizytę znajomego - wyjaśniała A.W. w sądzie.
33-letnia kobieta mówiła też, że nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, choć owszem dochodziło między nimi do kłótni i sprzeczek. 14 kwietnia wychodził i wracał do niej do mieszkania kilka razy i za każdym razem był coraz bardziej pijany i agresywny. Jedna z sąsiadek, do której poszła na chwilkę pokazała jej przez okno jak dziwnie K. się zachowuje przy pobliskim sklepie.
- Chodził koło sklepu, zachowywał się tak, jakby coś chwytał, podnosił. Ja wróciłam do domu i dalej piłam alkohol. K. kilka razy dobijał się do drzwi mojego mieszkania. Ja go nie wpuściłam i w końcu poprosiłam mamę, żeby zadzwoniła na policję. Gdy przyjechał patrol nie było go jednak na klatce, ani przy bloku. Później zadzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała mi, że rozmawiała z K. i powiedział jej dosłownie, że "wyj..." mi drzwi i mnie "zaj...". Przestraszyłam się, próbowałam dodzwonić się do mamy, ale nieskutecznie, by jeszcze raz zadzwoniła na policję - opowiadała oskarżona podczas pierwszej rozprawy.
Bojąc się siłowego wejścia, A.W. zasłoniła drzwi wejściowe szafką na buty.
- Zrobiłam tak, bo drzwi były w stanie rozwalonym i wystarczyło mocniej kopnąć, żeby wejść - dodała.
To zabezpieczenie jednak nie zdało egzaminu. W pewnym momencie kobieta usłyszała huk i K.S. wszedł do środka. 33-letnia krośnianka wyjaśniła, że po wejściu do pokoju, w którym siedziała, zaczęły się wulgaryzmy pod jej adresem. Nigdy wcześniej nie używał takich słów, wyzywając ją od najgorszych. Powiedział też, że ją "wyprostuje".
- Chciałam wybiec z mieszkania, ale on był szybszy, zagrodził mi drogę. Złapał mnie za włosy, zaczęłam płakać i prosić, żeby mnie puścił. Kierowałam się tyłem do kuchni. Cały czas krzyczał, wyzywał i tak doszliśmy do końca blatu w kuchni. Gdy przystanęliśmy, zaczął mnie puszczać i powiedział, że mnie "wyprostuje" i wybije mi z głowy znajomego. Byłam przerażona, nigdy go takiego nie widziałam, był wściekły, miał coś w oczach. W pewnym momencie zauważyłam, że na blacie leży nóż. Wzięłam go do ręki i chciałam K. przestraszyć. Mówiłam, żeby dał mi spokój i "wyp..." z domu. On zaczął się ze mnie śmiać i dalej wyzywać. Nie wiedziałam, co mu strzeli do głowy. W tym czasie stał około pół metra naprzeciwko mnie. Wtedy zrobił krok w moim kierunku, zamachnęłam się nożem i wbiłam w niego. Jak poczułam, że się wbił, to się strasznie przestraszyłam i szybko wyciągnęłam ten nóż - opowiadała 33-letnia oskarżona w sądzie wydarzenia z wieczoru 14 kwietnia 2023 r.
Mężczyzna osunął się na podłogę w kuchni. Oskarżona zadzwoniła po ojca mówiąc, żeby przyjeżdżał szybko, bo "ja go chyba zabiłam". Dzisiaj wyjaśniła, że za namową ojca, włożyła nóż K. do jego dłoni, co miało to sugerować, że sam się tym nożem ugodził. Ojciec oskarżonej zadzwonił po pogotowie, jednocześnie uciskając ranę jakimś materiałem.
Po kilku minutach przyjechał zespół ratownictwa medycznego oraz policja. Kobieta została zatrzymana.
To, co powiedziała dzisiaj oskarżona w części nie zgadzało się z tym, co wcześniej mówiła podczas pierwszych przesłuchań. Stwierdziła, że dzisiaj w sądzie przedstawiła wszystko tak, jak było faktycznie.
- Wtedy pomieszałam fakty, byłam taka trochę nieprzytomna po tym zdarzeniu, zestresowana. Nie wszystko do mnie docierało. Wtedy jeszcze także nie miałam ochoty przyznawać się, że to ja zrobiłam, miałam zamiar kłamać, była nerwowa atmosfera - powiedziała oskarżona.
A.W. cały czas przebywa w tymczasowym areszcie. Zbrodnia zabójstwa zagrożona jest karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat, karą 25 lat pozbawienia wolności lub dożywociem.
Prokuratora Rejonowa w Krośnie postawiła A.W. zarzut popełnienia najcięższej zbrodni - zabójstwa.
- 14 kwietnia 2023 r. w lokalu mieszkalnym, znajdując się w stanie nietrzeźwości - nie mniejszej niż około 2,2 promila alkoholu w organizmie, działając z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia K. S., umyślnie ugodziła go nożem kuchennym o długości ostrza 21 centymetrów, trzymanym w prawej ręce, powodując u pokrzywdzonego ranę kłutą brzucha, penetrującą w głąb ciała na około 12 centymetrów - powiedział między innymi prokurator Krzysztof Zdunek z Prokuratury Rejonowej w Krośnie, odczytując akt oskarżenia.
Na wskutek wstrząsu krwotocznego, po zatrzymaniu krążenia, nastąpiła niewydolność wielonarządowa z nieodwracalnym uszkodzeniem ośrodkowego układu nerwowego, która doprowadziła 16 kwietnia do zgonu K. S.
Podczas dzisiejszej pierwszej rozprawy, oskarżona A.W. nie przyznała się do postawionego jej w akcie oskarżenia zarzutu, zdecydowała się na złożenie wyjaśnień oraz odpowiedzi na pytania.
- Nie zgadzam się, że działałam z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia i umyślnie ugodziłam nożem - stwierdziła na wstępie oskarżona.
Opowiedziała też, co się stało feralnego 14 kwietnia ubiegłego roku. Mówiła, że tego dnia siedziała sama w domu, a K. już od rana ją nachodził i był bardzo zdenerwowany. Miało to związek z tym, że poprzedniego dnia do 33-latki przyszedł kolega. Wtedy znajdował się u niej również K.S. wraz ze swoim kolegą i znajomy ich wyrzucił.
- K. przyszedł do mnie 14 kwietnia już około 7 rano. Był zdenerwowany tym, co się stało, był o mnie zazdrosny. Chciałam zaznaczyć, że z K. byliśmy tylko na stopie koleżeńskiej. Gdy przyszła do mnie moja mama, wyrzuciła go z mieszkania. Po jakimś czasie K. wrócił i kłóciliśmy się. Cały czas robił mi wyrzuty za poprzedni dzień i wizytę znajomego - wyjaśniała A.W. w sądzie.
33-letnia kobieta mówiła też, że nigdy wcześniej się tak nie zachowywał, choć owszem dochodziło między nimi do kłótni i sprzeczek. 14 kwietnia wychodził i wracał do niej do mieszkania kilka razy i za każdym razem był coraz bardziej pijany i agresywny. Jedna z sąsiadek, do której poszła na chwilkę pokazała jej przez okno jak dziwnie K. się zachowuje przy pobliskim sklepie.
- Chodził koło sklepu, zachowywał się tak, jakby coś chwytał, podnosił. Ja wróciłam do domu i dalej piłam alkohol. K. kilka razy dobijał się do drzwi mojego mieszkania. Ja go nie wpuściłam i w końcu poprosiłam mamę, żeby zadzwoniła na policję. Gdy przyjechał patrol nie było go jednak na klatce, ani przy bloku. Później zadzwoniła do mnie koleżanka i powiedziała mi, że rozmawiała z K. i powiedział jej dosłownie, że "wyj..." mi drzwi i mnie "zaj...". Przestraszyłam się, próbowałam dodzwonić się do mamy, ale nieskutecznie, by jeszcze raz zadzwoniła na policję - opowiadała oskarżona podczas pierwszej rozprawy.
Bojąc się siłowego wejścia, A.W. zasłoniła drzwi wejściowe szafką na buty.
- Zrobiłam tak, bo drzwi były w stanie rozwalonym i wystarczyło mocniej kopnąć, żeby wejść - dodała.
To zabezpieczenie jednak nie zdało egzaminu. W pewnym momencie kobieta usłyszała huk i K.S. wszedł do środka. 33-letnia krośnianka wyjaśniła, że po wejściu do pokoju, w którym siedziała, zaczęły się wulgaryzmy pod jej adresem. Nigdy wcześniej nie używał takich słów, wyzywając ją od najgorszych. Powiedział też, że ją "wyprostuje".
- Chciałam wybiec z mieszkania, ale on był szybszy, zagrodził mi drogę. Złapał mnie za włosy, zaczęłam płakać i prosić, żeby mnie puścił. Kierowałam się tyłem do kuchni. Cały czas krzyczał, wyzywał i tak doszliśmy do końca blatu w kuchni. Gdy przystanęliśmy, zaczął mnie puszczać i powiedział, że mnie "wyprostuje" i wybije mi z głowy znajomego. Byłam przerażona, nigdy go takiego nie widziałam, był wściekły, miał coś w oczach. W pewnym momencie zauważyłam, że na blacie leży nóż. Wzięłam go do ręki i chciałam K. przestraszyć. Mówiłam, żeby dał mi spokój i "wyp..." z domu. On zaczął się ze mnie śmiać i dalej wyzywać. Nie wiedziałam, co mu strzeli do głowy. W tym czasie stał około pół metra naprzeciwko mnie. Wtedy zrobił krok w moim kierunku, zamachnęłam się nożem i wbiłam w niego. Jak poczułam, że się wbił, to się strasznie przestraszyłam i szybko wyciągnęłam ten nóż - opowiadała 33-letnia oskarżona w sądzie wydarzenia z wieczoru 14 kwietnia 2023 r.
Mężczyzna osunął się na podłogę w kuchni. Oskarżona zadzwoniła po ojca mówiąc, żeby przyjeżdżał szybko, bo "ja go chyba zabiłam". Dzisiaj wyjaśniła, że za namową ojca, włożyła nóż K. do jego dłoni, co miało to sugerować, że sam się tym nożem ugodził. Ojciec oskarżonej zadzwonił po pogotowie, jednocześnie uciskając ranę jakimś materiałem.
Po kilku minutach przyjechał zespół ratownictwa medycznego oraz policja. Kobieta została zatrzymana.
To, co powiedziała dzisiaj oskarżona w części nie zgadzało się z tym, co wcześniej mówiła podczas pierwszych przesłuchań. Stwierdziła, że dzisiaj w sądzie przedstawiła wszystko tak, jak było faktycznie.
- Wtedy pomieszałam fakty, byłam taka trochę nieprzytomna po tym zdarzeniu, zestresowana. Nie wszystko do mnie docierało. Wtedy jeszcze także nie miałam ochoty przyznawać się, że to ja zrobiłam, miałam zamiar kłamać, była nerwowa atmosfera - powiedziała oskarżona.
A.W. cały czas przebywa w tymczasowym areszcie. Zbrodnia zabójstwa zagrożona jest karą pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 8 lat, karą 25 lat pozbawienia wolności lub dożywociem.
Autor: /AJ/
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!