Zmarł Alexander Białywłos-White
20.07.2022 11:28Podkarpacie
Alexander Białywłos-White podczas śniadania z okazji setnych urodzin, 2022 r.
W Scottsdale w stanie Arizona w USA zmarł Alexander Białywłos-White, był najprawdopodobniej najdłużej żyjącym krośnieńskim Żydem.
Alexander Białywłos-White odszedł spokojnie 18 lipca 2022 roku, w wieku 100 lat, w domu w Scottsdale w Arizonie, otoczony miłością najbliższych - żony Inez i dzieci Lestera, Julie i Denise.
Urodził się w Krośnie, w skromnej, żydowskiej rodzinie. Jako jedyny członek sześcioosobowej rodziny przeżył Holokaust, a od śmierci ocaliła go ostatecznie Lista Schindlera, na której znalazł się pod numerem 269.
Żył zgodnie z radami swojego ojca, którego ostatnie słowa w wagonie do obozu zagłady brzmiały: "Bądź Mensch", czyli "Bądź dobrym człowiekiem". Po zakończeniu wojny trafił do Monachium, gdzie poszedł na studia medyczne. Potem wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, ożenił się, wstąpił do wojska i praktykował medycynę, głównie w rejonie Chicago, przez blisko pięćdziesiąt lat. Po przejściu na emeryturę zamieszkał w Arizonie. Był dumnym weteranem, został wybrany do Arizona Veterans Hall of Fame, wykładał w Chicago Medical School (obecnie Rosalind Franklin University), był biegłym sądowym. Ale przede wszystkim poświęcał swą niezwykłą energię na dzielenie się swoją historią - jeździł po całych Stanach, po Niemczech i Polsce, opowiadając o swoich doświadczeniach z czasów Zagłady. Swoje wspomnienia zatytułował słowami swego ojca "Be a Mensch".
Miał wielką chęć do życia, kipiał optymizmem. Swoją niezwykłą wiedzą i pamięcią zawstydzał wszystkich, wciąż nadążał za nowinkami ze świata. Na śniadanie z okazji 100 lat zjadł tradycyjne polskie naleśniki z bitą śmietaną i czekoladą, zaśpiewał sobie uroczyście "Sto lat!". Jeszcze tydzień przed śmiercią ćwiczył na siłowni.
- Swoją historią, tym, jak ją opowiadał i miłością, którą miał w sobie oczarowywał i zachwycał tysiące osób, które słuchały jego przemówień. Będzie nam Go bardzo brakowało, nie tylko za Jego człowieczeństwo, uczciwość i akceptację, ale za jego wyjątkowe poczucie humoru i ciepło. Nie tylko dzięki swemu świadectwu, ale przede wszystkim dzięki miłości, którą udało mu się w sobie ocalić miał ogromny wpływ na wielu ludzi na całym świecie. Mieliśmy ogromny zaszczyt i przyjemność wielokrotnie gościć Pana Aleksandra w Muzeum Podkarpackim w Krośnie, i osobiście, i wirtualnie. Kochał Krosno i uwielbiał tu wracać. To było Jego miasto. Był najstarszym żyjącym krośnieńskim Żydem. Jego wiek nie miał takiego wielkiego znaczenia, bo jak podkreśla jego syn Les, młodniał on o jakieś 30 lat, za każdym razem, kiedy przyjeżdżał do Krosna. Wspaniale mówił po polsku i był chodzącą encyklopedią przedwojennego Krosna. A kiedy się uśmiechał, bardzo trudno było uwierzyć, że przeszedł tu najgorsze piekło, jakie można sobie wyobrazić, stracił całą bliską rodzinę. - wspomina zmarłego Muzeum Podkarpackiego w Krośnie.
Urodził się w Krośnie, w skromnej, żydowskiej rodzinie. Jako jedyny członek sześcioosobowej rodziny przeżył Holokaust, a od śmierci ocaliła go ostatecznie Lista Schindlera, na której znalazł się pod numerem 269.
Żył zgodnie z radami swojego ojca, którego ostatnie słowa w wagonie do obozu zagłady brzmiały: "Bądź Mensch", czyli "Bądź dobrym człowiekiem". Po zakończeniu wojny trafił do Monachium, gdzie poszedł na studia medyczne. Potem wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, ożenił się, wstąpił do wojska i praktykował medycynę, głównie w rejonie Chicago, przez blisko pięćdziesiąt lat. Po przejściu na emeryturę zamieszkał w Arizonie. Był dumnym weteranem, został wybrany do Arizona Veterans Hall of Fame, wykładał w Chicago Medical School (obecnie Rosalind Franklin University), był biegłym sądowym. Ale przede wszystkim poświęcał swą niezwykłą energię na dzielenie się swoją historią - jeździł po całych Stanach, po Niemczech i Polsce, opowiadając o swoich doświadczeniach z czasów Zagłady. Swoje wspomnienia zatytułował słowami swego ojca "Be a Mensch".
Miał wielką chęć do życia, kipiał optymizmem. Swoją niezwykłą wiedzą i pamięcią zawstydzał wszystkich, wciąż nadążał za nowinkami ze świata. Na śniadanie z okazji 100 lat zjadł tradycyjne polskie naleśniki z bitą śmietaną i czekoladą, zaśpiewał sobie uroczyście "Sto lat!". Jeszcze tydzień przed śmiercią ćwiczył na siłowni.
Źródło: Muzeum Podkarpackiego w Krośnie
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!