Słowacy przywieźli kolejne dary dla powodzian w Trzcinicy
06 lipca, 2020Wiadomości / Jasło - miasto
Pavel Celuh (z lewej) i Jerzy Urbanik w remizie OSP w Trzcinicy przy darach przywiezionych ze Słowacji
(fot. Bogdan Hućko)
Dzisiaj (6 lipca) późnym popołudniem do Trzcinicy dotarł drugi transport darów ze Słowacji. Narzędzia i środki chemiczne przywiózł osobiście Pavel Celuh, prezes zarządu głównego związku ochotników strażaków na Słowacji.
Druhowie ze Słowacji zebrali łopaty, miotły, grabie, grabki, taczki oraz środki chemiczne, w tym płyny dezynfekujące. Zapakowali do busa strażackiego i przez przejście graniczne w Koniecznej i Gorlice przywieźli do Trzcinicy. Jest to dar od strażaków ochotników z powiatu Bardejov. - Przywiozłem to, co wydaje mi się, najbardziej potrzebne - pokazuje Pavel Celuh. Tydzień wcześniej była powódź na Słowacji. Też organizowali pomoc.
Remiza Ochotniczej Straży Pożarnej w Trzcinicy wypełnia się darami. - Przywożą różni ludzie samochodami, a nasi mieszkańcy przychodzą i biorą co im jest potrzebne. Obserwujemy wielką ludzką solidarność - podkreśla dh Jerzy Urbanik, prezes OSP w Trzcinicy.
Pavel Celuh w miniony weekend przeczytał i zobaczył na Facebooku co dzieje się w Polsce, szczególnie w okolicach Jasła i pomyślał o przyjaciołach w Trzcinicy. - Zadzwoniłem do kolegi Jurka (Urbanika - przyp. red.) i mówię mu, że przyjedziemy z pomocą i darami. Pytam go co jest najbardziej potrzebne, a on mi powiedział, że nic nie trzeba. Był w szoku. Dopiero później do mnie zadzwonił i powiedział, że pomoc rzeczywiście by się przydała - mówi nam Pavel Celuh. - Po rozmowie z Jurkiem, zadzwonił kolega z Bratysławy. On ma firmę, która zajmuje się zabezpieczeniem repatriantów. Pytam go, gdzie kupuje płyny dezynfekujące. Rano miałem już 100 litrów płynów. Podesłał mi samochodem, a to przecież ponad 300 kilometrów. Jak człowiek ma dobry pomysł, to i Pan Bóg pomoże. U nas jest takie powiedzenie: pomóż człowieku sobie, to i Pan Bóg ci pomoże - uśmiecha się Pavel Celuh, prezydent ochotników strażaków na Słowacji, odpowiednik naszego Waldemara Pawlaka.
Słowak przyznaje, że był bardzo zaskoczony rozmiarem zniszczeń w Trzcinicy. - Trudno to sobie nawet wyobrazić - mówi Pavel Celuh. - Gdy zobaczyłem stertę zniszczonych sprzętów na parkingu przy cmentarzu, to mnie ścięło z nóg. Jeden cmentarz wyżej i drugie cmentarzysko poniżej - kiwa z niedowierzaniem głową. - Ta tragedia pokazuje nam jak kruche jest życie człowieka. Wystarczy parę minut i wszystko możemy stracić. Nawet życie - dodaje Pavel Celuh.
- Jeżeli coś jeszcze będzie potrzebne, to przywieziemy - deklaruje Słowak. - Mam nadzieje, że spotkamy się w bardziej radosnych okolicznościach - mówi na pożegnanie z dh Jerzym Urbanikiem, prezesem OSP w Trzcinicy.
Remiza Ochotniczej Straży Pożarnej w Trzcinicy wypełnia się darami. - Przywożą różni ludzie samochodami, a nasi mieszkańcy przychodzą i biorą co im jest potrzebne. Obserwujemy wielką ludzką solidarność - podkreśla dh Jerzy Urbanik, prezes OSP w Trzcinicy.
Pavel Celuh w miniony weekend przeczytał i zobaczył na Facebooku co dzieje się w Polsce, szczególnie w okolicach Jasła i pomyślał o przyjaciołach w Trzcinicy. - Zadzwoniłem do kolegi Jurka (Urbanika - przyp. red.) i mówię mu, że przyjedziemy z pomocą i darami. Pytam go co jest najbardziej potrzebne, a on mi powiedział, że nic nie trzeba. Był w szoku. Dopiero później do mnie zadzwonił i powiedział, że pomoc rzeczywiście by się przydała - mówi nam Pavel Celuh. - Po rozmowie z Jurkiem, zadzwonił kolega z Bratysławy. On ma firmę, która zajmuje się zabezpieczeniem repatriantów. Pytam go, gdzie kupuje płyny dezynfekujące. Rano miałem już 100 litrów płynów. Podesłał mi samochodem, a to przecież ponad 300 kilometrów. Jak człowiek ma dobry pomysł, to i Pan Bóg pomoże. U nas jest takie powiedzenie: pomóż człowieku sobie, to i Pan Bóg ci pomoże - uśmiecha się Pavel Celuh, prezydent ochotników strażaków na Słowacji, odpowiednik naszego Waldemara Pawlaka.
Słowak przyznaje, że był bardzo zaskoczony rozmiarem zniszczeń w Trzcinicy. - Trudno to sobie nawet wyobrazić - mówi Pavel Celuh. - Gdy zobaczyłem stertę zniszczonych sprzętów na parkingu przy cmentarzu, to mnie ścięło z nóg. Jeden cmentarz wyżej i drugie cmentarzysko poniżej - kiwa z niedowierzaniem głową. - Ta tragedia pokazuje nam jak kruche jest życie człowieka. Wystarczy parę minut i wszystko możemy stracić. Nawet życie - dodaje Pavel Celuh.
- Jeżeli coś jeszcze będzie potrzebne, to przywieziemy - deklaruje Słowak. - Mam nadzieje, że spotkamy się w bardziej radosnych okolicznościach - mówi na pożegnanie z dh Jerzym Urbanikiem, prezesem OSP w Trzcinicy.
Autor: Bogdan Hućko
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!