Wernisaż malarstwa Janusza Gilewicza w muzeum w Nowym Żmigrodzie
24 września, 2021Wiadomości / Nowy Żmigród / Kultura i rozrywka
W muzeum w Nowym Żmigrodzie odbył się wernisaż malarstwa słynnego malarza mającego korzenie żmigrodzkie, Janusza Gilewicza .
W sobotę (18 września) w budynku muzeum w Nowym Żmigrodzie odbył się kolejny wernisaż malarstwa słynnego już malarza mającego korzenie żmigrodzkie, Janusza Gilewicza. Organizatorem tego kulturalnego wydarzenia wraz z muzeum było Towarzystwo Miłośników Nowego Żmigrodu. W fantastycznej atmosferze w obecności 50 uczestników odbyło się spotkanie z autorem fantastycznych prac malarskich. Uczestnicy wysłuchali niewiarygodnej biografii Janusza Gilewicza. Autor ma korzenie żmigrodzkie po mamie, która była rodowitą żmigrodzianką z rodziny nauczycielskiej Drozdowiczów. Wystawę można obejrzeć oraz zakupić prace z motywem żmigrodzkim codziennie w muzeum.
Janusz Gilewicz artysta o międzynarodowym uznaniu. Z procesem twórczym obcuje już od dzieciństwa, ucząc się klasycznej techniki malarstwa od swojego dziadka. Jego wczesne fascynacje pracami Leonarda da Vinci przerodziły się w pasję na całe życie. Zgłębiając tajniki powstania jego dzieł, Gilewicz stał się epigonem renesansowych technik, adaptując je do swoich prac.
Gilewicz na stałe żyje w Nowym Jorku, tworzy na całym świecie. Nieustannie eksperymentuje, łamiąc trendy panujące we współczesnej sztuce.
Na przestrzeni pięciu dekad, Janusz ciągle poszerza granice klasycznej edukacji. Wyszukuje nowe sposoby przekazu swojej twórczości nie tylko na płótnach, ale i na alternatywnych materiałach takich jak skóra, ptasie pióra, asfalt, styropian, szkło czy odzież.
Jego Living Hologram to trójwymiarowe podłogi, murale, kinetyczne rzeźbo-obrazy i obrazy uratowane, świadczą o nieustannym rozwoju artysty. Jest projektantem i współautorem największego muralu 3D w Nowym Jorku.
Janusz Gilewicz od 30 lat maluje na kurtkach dzieła sztuki. Jego klientami były takie muzyczne sławy jak Joe Cocker, David Bowie, Iggy Pop czy Eric Clapton. Jak mu się to udało? Mówi ,- Byłem w dobrym miejscu, dobrym czasie i dobrym roku. Wymyśliłem coś, co może ktoś zauważyć.
Janusz Gilewicz wyemigrował z Polski w latach 80. ubiegłego wieku. Najpierw zamieszkał we Włoszech, w obozie dla uchodźców w Latina. Aby oderwać się od panujących w tym miejscu ciężkich warunków, wychodził na ulice i malował portrety. Pewnego dnia Janusza wypatrzył reżyser.- Zaproponował mi współpracę przy filmie, którego gwiazdą był amerykański aktor, John Phillip Law. Miałem do malowania dwadzieścia parę obrazków. Na planie produkcji Janusz zaprzyjaźnił się z hollywoodzkim artystą i namalował dla niego portret. Ten, w podzięce, napisał do amerykańskiego konsula list, w którym poprosił o przyznanie Polakowi politycznego azylu. Dzięki temu wsparciu Janusz mógł pojechać do Stanów Zjednoczonych.
Do Nowego Jorku polski artysta trafił w 1989 roku, już po upadku żelaznej kurtyny. Był to moment, kiedy Amerykanie, pod wpływem zmian w światowej polityce, zainteresowali się rosyjską kulturą. Janusz postanowił to wykorzystać.
Janusz Gilewicz artysta o międzynarodowym uznaniu. Z procesem twórczym obcuje już od dzieciństwa, ucząc się klasycznej techniki malarstwa od swojego dziadka. Jego wczesne fascynacje pracami Leonarda da Vinci przerodziły się w pasję na całe życie. Zgłębiając tajniki powstania jego dzieł, Gilewicz stał się epigonem renesansowych technik, adaptując je do swoich prac.
Gilewicz na stałe żyje w Nowym Jorku, tworzy na całym świecie. Nieustannie eksperymentuje, łamiąc trendy panujące we współczesnej sztuce.
Na przestrzeni pięciu dekad, Janusz ciągle poszerza granice klasycznej edukacji. Wyszukuje nowe sposoby przekazu swojej twórczości nie tylko na płótnach, ale i na alternatywnych materiałach takich jak skóra, ptasie pióra, asfalt, styropian, szkło czy odzież.
Jego Living Hologram to trójwymiarowe podłogi, murale, kinetyczne rzeźbo-obrazy i obrazy uratowane, świadczą o nieustannym rozwoju artysty. Jest projektantem i współautorem największego muralu 3D w Nowym Jorku.
Janusz Gilewicz od 30 lat maluje na kurtkach dzieła sztuki. Jego klientami były takie muzyczne sławy jak Joe Cocker, David Bowie, Iggy Pop czy Eric Clapton. Jak mu się to udało? Mówi ,- Byłem w dobrym miejscu, dobrym czasie i dobrym roku. Wymyśliłem coś, co może ktoś zauważyć.
Janusz Gilewicz wyemigrował z Polski w latach 80. ubiegłego wieku. Najpierw zamieszkał we Włoszech, w obozie dla uchodźców w Latina. Aby oderwać się od panujących w tym miejscu ciężkich warunków, wychodził na ulice i malował portrety. Pewnego dnia Janusza wypatrzył reżyser.- Zaproponował mi współpracę przy filmie, którego gwiazdą był amerykański aktor, John Phillip Law. Miałem do malowania dwadzieścia parę obrazków. Na planie produkcji Janusz zaprzyjaźnił się z hollywoodzkim artystą i namalował dla niego portret. Ten, w podzięce, napisał do amerykańskiego konsula list, w którym poprosił o przyznanie Polakowi politycznego azylu. Dzięki temu wsparciu Janusz mógł pojechać do Stanów Zjednoczonych.
Do Nowego Jorku polski artysta trafił w 1989 roku, już po upadku żelaznej kurtyny. Był to moment, kiedy Amerykanie, pod wpływem zmian w światowej polityce, zainteresowali się rosyjską kulturą. Janusz postanowił to wykorzystać.
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!