Małżeństwo z Jasła, Kasia Wawro – Frączek i Mariusz Frączek wybrali się na rowerach z Jasła do Sopotu. Jadąc zbierali pieniądze na spełnienie marzenia dzieci z Domu Dziecka w Kołaczycach.
Łącznie „wykręcili” 21 410 zł, a do tego sporo darów rzeczowych. Kasia i Mariusz od lat, krok po kroczku, spełniali swoje marzenia o podróżowaniu. Odwiedzili już wiele zakątków świata, poznając inne kraje, kultury, ludzi i ich zwyczaje. Wciąż jednak niezrealizowane zostawało dawne marzenie Mariusza, by przemierzyć Polskę wzdłuż rowerem i dojechać aż nad morze. – Niby proste do spełnienia, a wciąż jednak coś stawało na przeszkodzie, a to że w tym roku już co innego zaplanowaliśmy, a to, że nie byliśmy kondycyjnie na to przygotowani. A tak naprawdę, to chyba zabrakło nam po prostu czasu – przyznaje Mariusz Frączek z Jasła.


Z “pomocą” przyszły w tym roku ograniczenia związane z koronawirusem, oboje zostali zawodowo całkowicie uziemieni. Kasia prowadzi w Jaśle prywatny gabinet stomatologiczny i gabinet medycyny estetycznej, a Mariusz salon fryzjersko-kosmetyczny. Musieli je zamknąć na pewien czas. Odcięci od swoich zawodowych obowiązków, z zablokowaną możliwością realizowania podróżniczych pasji, zaczęli ostro “pedałować”. Kilometrów na rowerowych licznikach przybywało szybko, a oni coraz mocniej utwierdzali się w przekonaniu, że to właśnie ten moment by zrealizować marzenie Mariusza.


Bo jak nie teraz, to kiedy? – pytał sam siebie. – Kasia jak zawsze stanęła na wysokości zadania i postanowiła mi towarzyszyć. Zaczęliśmy planować naszą letnią wyprawę regularnie trenując jednocześnie, by nie zatrzymał nas w połowie drogi brak kondycyjnego przygotowania – wspomina Mariusz.
Pozytywnie nakręceni trenowali zawzięcie, a jednocześnie układali plan wyjazdu. Organizację wyprawy zdeterminowała myśl przewodnia - jadąc, chcieli nie tylko pokonywać własne słabości i spełniać własne wakacyjne marzenia, jadąc chcieliby spełnić też potrzeby czy marzenia innych.



Cel: spełnienie marzenia dzieci z Domu Dziecka w Kołaczycach



Z wyborem celu nie było problemu. - Zawsze chcieliśmy pomagać najmłodszym, tak więc od razu wiedzieliśmy że to mają być dzieci. Bo one mają tyle niezrealizowanych marzeń – mówi Kasia. – A dzieci w kwestii realizacji marzeń są uzależnione od dorosłych, najgorzej mają dzieci, które nie mogą liczyć na kochających rodziców.


Postanowili, że „wypedałowane” pieniądze pomogą spełnić marzenie dzieci z Domu Dziecka w Kołaczycach, dawniejszej placówki w Wolicy. Do nowej siedziby przenieśli się 15 lutego tego roku, mają tam o wiele wygodniej, ale marzą o tym, by teren wokół budynku stał się rodzinnym ogrodem i miejscem do zabawy.
Teren jest nieogrodzony i jeszcze niezagospodarowany tak, jak nam się marzy. Zbieramy środki na altankę, huśtawki, piaskownicę dla maluchów – wymienia potrzeby Renata Pięta, dyrektor placówki. – Nasze dzieci marzą o tym by mieć taki swój azyl, przyjazne miejsce do zabawy i spędzania wolnego czasu na świeżym powietrzu. Każda, najmniejsza nawet zmiana w tym kierunku będzie nas bardzo cieszyć. Dlatego mocno trzymaliśmy kciuki za powodzenie wyprawy i kibicowaliśmy organizowanej akcji – dodaje pani dyrektor.


Do wpłat na specjalne konto “zbiórki” zachęcali umieszczając w mediach społecznościowych relacje z każdego dnia wyprawy. – Wrzucaliśmy do sieci zdjęcia i krótkie filmiki, dokumentujące naszą wyprawę, licząc na to, że może kogoś zainteresują. W ten sposób codziennie apelowaliśmy do naszych znajomych i znajomych naszych znajomych by przyłączyli się do akcji zbierania pieniędzy na spełnienie choć jednego marzenia dzieci z Domu Dziecka w Kołaczycach – mówi Kasia. – Oczywiście wszystkie koszty związane z naszą wyprawą pokryliśmy sami. Ani złotówka z zebranych na specjalnym koncie dla dzieci nie trafi do nas, wszystko otrzymają dzieci, dla których jest ta nasza akcja – dodaje Mariusz.



Bywało „pod górkę”



Wyruszyli w środę, 1 lipca. Zgodnie z opracowanych szczegółowo planem do pokonania mieli 709 km, ale gdy we wtorek, 7 lipca, dotarli do Sopotu, na ich licznikach było 790 km. W drodze powrotnej do domu „dokręcili” jeszcze 70 km.
Humory cały czas im dopisywały, choć na trasie bywało różnie. Jednego dnia piękna pogoda, idealna, wręcz na rower, a następnego ulewny deszcz, zawierucha, a zaraz potem odbierający siły do pedałowania upał. Najbardziej we znaki dał się im jednak ostatni dzień wyprawy. - Wiatr był tak silny, że ciężko było pedałować, bardzo spowalniał nam drogę, co widać po naszej średniej prędkości tego dnia – przyznaje Mariusz. – Do pokonania mieliśmy ostatni odcinek z Malborka do Sopotu, ostatnie 70 km, ale Google Maps pokierował nas na zamknięty od kilku lat most w Tczewie, przez co musieliśmy nadłożyć parę kilometrów i wyszło finalnie 84,59 km - opowiada.


Na trasie z Jasła do Sopotu mieli jeszcze kilka innych, nieprzewidzianych przygód: urwany uchwyt do przerzutek i złapana „guma”, przymusowe zawrócenie z trasy, która okazała się miejscem, gdzie rowery mają zakaz wstępu, pokonanie leśnego traktu podczas wycinki drzew, błotnista droga, na którą poprowadził skrót… Będzie co opowiadać wnukom.


Wracając do domu „dokręcili” jeszcze 70 km. - Większość trasy powrotnej spędziliśmy w pociągu, ale z Tarnowa do Jasła jechaliśmy na rowerach. Raz, że nie ma za bardzo na tej trasie jak zabrać się transportem publicznym z rowerami, a dwa to na koniec chcieliśmy jeszcze coś „dopedałować” do konta dzieciaków – mówi Mariusz.



Udało się!



Swoją piękną akcję zamknęli w niedzielę wieczorem, 12 lipca. Założyli, że uzbierają 20 tys. zł, choć wielu obserwatorów akcji powątpiewało w sukces, mówili, że to się nie uda. A jednak! W sumie zebrali 21 410 zł! Dzieci z Domu Dziecka w Kołaczycach marzyły o altance do swojego ogrodu, zjeżdżalni dla maluchów, piaskownicy… I to wszystko dostaną, a zebrane pieniądze będzie można przeznaczyć na kolejne wyposażenie rodzinnego ogrodu.


Koledzy Kasi i Mariusza chętnie wsparli akcję rzeczowo, większość to darczyńcy z Jasła i okolic. Mateusz Zawisza z firmy Betoplast z Siedlisk Sławęcińskich przekaże dzieciom grill ogrodowy. Mimo, że jego firma ucierpiała podczas nawałnicy, nie zmienił swojej deklaracji i grill stanie na placu przed budynkiem. Jarosław Gorgosz, właściciel Brooklyn Butik w Jaśle, ufundował dzieciom czapki letnie i zimowe oraz workoplecaki. Sławomir Sanocki z Ogród-Pro przekazał dla dzieci altankę, piaskownicę, zjeżdżalnię i stół z ławkami. Koledzy Mariusza ze studiów, Rafał i Adam, powiedzieli: Mariusz, jak dojedziecie, kupimy dzieciom laptopa. I słowa dotrzymali. Inni koledzy nie szczędzili wpłat na konto. Rafał Balwierz i Wojciech Dobosz, właściciele Auto Marlon Serwis Jasło, wpłacili 4 tys. zł. Paweł Brocławik z Eko-Energii dał 1000 zł. Jacek Węgrzyn, kolega Kasi, stomatolog z miejsca Piastowego, zadeklarował, że wpłaci 1 zł za każdy przejechany kilometr i tak też uczynił, na konto akcji wpłacił 790 zł. Elżbieta Jarecka, właścicielka firmy Torcikowo zadeklarowała, że od każdego sprzedanego w trakcie trwania akcji tortu przekaże na utworzone konto 10 zł, wpłaciła 500 zł. Dodatkowo zadeklarowała, że jak Kasia i Mariusz pojadą do Domu Dziecka w Kołaczycach przekazać to, co udało im się zebrać, to z tej okazji upiecze dla dzieci specjalny tort.


To tylko przykłady z listy 198 osób, które dołożyły swoją cegiełkę, by spełnić marzenie dzieci z Domu Dziecka w Kołaczycach. – Każda wpłata jest bardzo cenna i za każdą, nawet tą najmniejszą serdecznie dziękujemy – mówi Kasia. – Tym bardziej je wszystkie cenimy, że zbiórka zbiegła się w czasie z potrzebami wsparcia dla powodzian. Nawałnica, która przeszła nad Jasłem spowodowała tragedię wielu rodzin, ale pamiętajmy o tym, że dzieci z domu dziecka swoje życiowe tragedie przeżywają każdego dnia – podkreśla Kasia.


- Dziękujemy serdecznie wszystkim, a zwłaszcza tym, którzy tak mocno w nas wierzyli, którzy tak hojnie wspierali naszą akcję i nas samych dobrym słowem, każdym “lajkiem” czy udostępnieniem na Facebooku. Sami nie możemy uwierzyć w to, że akcja spotkała się z tak pozytywnym odzewem, choć nie brakowało również hejtu na niektórych jasielskich portalach. Dlatego dziękujemy również tym, którzy cały czas mówili, że nie damy rady, że po co to robimy, że na pewno nikt nam nie przeleje ani złotówki, bo co to za głupia akcja, aby za pedałowanie dostawać pieniądze. Największą motywacją dla nas były dzieciaki, które cały czas obserwowały nasze poczynania i których nie chcieliśmy zawieść - podsumowuje Mariusz.


Kasia i Mariusz już nie mogą się doczekać chwili, kiedy przekażą dzieciom wszystko to, co dla nich zebrali. Czekają tylko aż dzieci z placówki w Kołaczycach wrócą z wakacyjnego wyjazdu do Zakopanego, by się z nimi spotkać.

Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. jaslo365.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.