Ewa Grzebień z JDK: łowczyni wokalnych talentów
18 lipca, 2020Wiadomości / Kultura i rozrywka / Jasło - miasto
Ewa Grzebień z Roksaną Węgiel
(fot. archiwum prywatne Ewy Grzebień)
Roksana Węgiel, Michał Szpak, Ralph Kamiński, Mateusz Mijal, Ola Tocka i Anna Gorajska. Co łączy tych wokalistów? Jasło i ktoś jeszcze.
Krytycy muzyczni mówią: jasielska kuźnia talentów. A skoro tak, to ktoś te talenty wyłowił, oszlifował, ukierunkował. Zrobiła to Ewa Grzebień, nauczycielka śpiewu, pracująca od 1992 roku w Jasielskim Domu Kultury. Sama pozostaje w cieniu gwiazd, mających w swoich CV Jasło i JDK. Trenerka wokalna, wyraźnie zdystansowana wobec show biznesu, zdecydowanie preferuje pracę w spokoju, bez nadmiernego szumu. Także informacyjnego.
Pani Ewa najazdy dziennikarzy, szczególnie po sukcesach Roksany Węgiel, przeżyła. Nie ma za złe mediom, że niektóre fakty uprościły, że przypisano jej wychowanków, którzy wcale zbyt wiele lekcji u niej nie pobierali. Gwoli ścisłości dementuje niektóre doniesienia mediów.
- Michał Szpak bardzo krótko korzystał z moich lekcji. Michała, który był w trzeciej lub czwartej klasie szkoły podstawowej, przyprowadziła do mnie jego starsza siostra Marlena, obecnie śpiewaczka operowa. Śpiewał w chórze, ale chodził także na zajęcia indywidualne. Był bardzo spokojnym, cichym dzieckiem, ale bardzo wrażliwym, także muzycznie. Zdradzał zainteresowania muzyczne. Później mutacja głosu i trochę się zagubił. Dopiero zjawił się przed samym programem X Factor na dwie konsultacje, żeby zaśpiewać "Dziwny jest ten świat". Byłam bardzo zaskoczona jego interpretacją utworu. Mógłby startować do szkoły wokalno - aktorskiej na śpiew operowy - uważa Ewa Grzebień. - W szkole średniej nie chodził do mnie na lekcje, dopiero pojawił się gdy miał zamiar zdawać do szkoły jazzu muzyki rozrywkowej w Warszawie. Przyszedł na konsultacje, żeby go przesłuchać. Doradzałam mu co do repertuaru. Dwa, trzy razy był u mnie. Nie dostał się do tej szkoły. Może i dobrze się stało, dlatego, że był zbyt oryginalny i tak mi się wydaje, że trochę nie pasował. Przyznaje się jednak do mnie, że go uczyłam - śmieje się Ewa Grzebień.
Przyznaje się do pani Ewy także Mateusz Mijal. - Nie mogę powiedzieć, że to mój wychowanek, bo to byłoby za duże słowo, ale chodził na zajęcia półtora roku - wyjaśnia nauczycielka.
W zbiorach prywatnych Ewy Grzebień zachowało się zdjęcie, mające już wartość historyczną, zespołu śpiewającego kolędy. Na fotografii jest Mateusz Mijal, Anna Gorajska i Marlena Szpak. - Wybitne dzieci. Wiedziałam, że oni są nieźli, można ich połączyć i zrobić ciekawy zespół- zaznacza.
Miała niegdyś inny zespół, w którym występowali Mirosław Gotfryd i Ralph Kamiński. Obaj skończyli studia muzyczne. Jeden kierunek operowy, drugi - rozrywkę i jazz.
- Dom kultury to nie jest szkoła wokalna, profesjonalne studio - zaznacza Ewa Grzebień. Jest coraz więcej instytucji uczących śpiewu. Teraz dzieci i młodzież mogą chodzić w różne miejsca i uczyć się, doskonalić swoje walory głosowe i umiejętności wokalne na scenie. Dwadzieścia czy piętnaście lat temu było zupełnie inaczej. - W dalszym ciągu myślę, że jest to dla amatorów, a nie ludzi, którzy chcieliby profesjonalnie się zajmować muzyką. Chodzi o to, żeby umuzykalniać młodzież. Nie tylko na lekcjach indywidualnych. Zajęcia zespołowe też są ważne. Nie zawsze muszą to być dzieci wybitne - tłumaczy instruktorka śpiewu.
Najczęściej do JDK dzieci przyprowadzają rodzice. Są to przede wszystkim uczniowie szkół podstawowych, czasami nawet młodsze. Pani Ewa od lat wyznaje zasadę, że talentu nie można zepsuć, trzeba go oszlifować. - Zdarza się, że widać od razu talent, bo dziecko ma nie tylko głos, ale i talent. Należy ten talent rozwijać i nie zepsuć dziecka, żeby w przyszłości nie miało problemów z głosem. Repertuar musi być odpowiednio dobrany. Każde dziecko ma inny głos, inną wrażliwość i do tego trzeba dostosować repertuar - tłumaczy.
Zdarzały się na lekcjach u pani Ewy osoby lubiące śpiewać piosenkę aktorską, ale i takie, które były zainteresowane muzyką klasyczną. Jasielski Dom Kultury ma wychowanków, którzy skończyli akademie muzyczne czy wydziały wokalno - aktorskie. Często rodzice bardzo chcą, widzą w dziecku przyszłą gwiazdę estrady. W ostatnich latach nastąpił ogromny boom - zainteresowanie śpiewaniem. I to się pani Ewie niezbyt podoba. - Jestem z innego pokolenia. Nie wiem czy to jest do końca spowodowane zainteresowaniami dzieci czy bardziej, żeby tylko zostać gwiazdą. Nie do końca to mi się podoba - mówi.
Jak udaje się wychwycić talent? - Właściwie to nie wiem sama jak to jest. Nie mam pojęcia - przyznaje z rozbrajającą szczerością. - Myślę, że czasem jest to zbieg okoliczności. Na przykład ktoś ma słabą technikę śpiewu, natomiast ma dużą wrażliwość muzyczną.
Tak było między innymi z Ralphem Kamińskim. - On był zahukany, cichutki, ale bardzo chciał. Jego głos nie był bardzo mocny. Wydaje mi się, że on zawsze dążył do celu, miał wizję tego co chce robić. To widać teraz w jego twórczości. Zawsze był zdeterminowany. Bardzo chętnie przychodził na zajęcia, miał pomysły. Utrzymujemy nadal kontakty, lubiłam go jako osobę - charakteryzuje artystę jego dawna nauczycielka. I dodaje: - Są takie osoby, u których nie słychać tego potencjału, szczególnie w dziecięcych latach, bo to są słabe głosiki.
Stara się wyłapywać głosy i wtedy proponuje zajęcia indywidualne. Oprócz muzykalności, wrażliwości, ważna jest osobowość. W dzisiejszych czasach bez tego trudno się przebić.
Najbardziej znaną jej wychowankę Roksanę Węgiel, która wszystkim opowiedziała o swoim debiucie na obozie judo i zachwytem jej głosem uczestników sportowego zgrupowania, do JDK na przesłuchanie do Ewy Grzebień przyprowadziła mama. - Roksanę przyjęłam od razu na zajęcia indywidualne, bo widziałam potencjał, postępy były bardzo szybkie. Już po paru miesiącach Roksana zaczęła wyjeżdżać na konkursy, odnosić sukcesy, koncertować w JDK. Rodzice inwestowali w jej talent, wyjeżdżała na warsztaty. Jest pracowita i wytrwała. Ma silną osobowość. U Roksany było wiadomo, że jest to potencjał wokalny - opowiada Ewa Grzebień - Roksana zaczynała u mnie i chodziła do czasu udziału w programie The Voice Kids. Dziecko w drugiej klasie najczęściej śpiewa falsecikiem, cienkim głosem. Ona zaczęła nawet śpiewać utwory nie dla niej i pojawiły się problemy z głosem. Chciała śpiewać piosenki ponad jej skalę. Tembr głosu miała dojrzały. Talent był widoczny, ale nigdy nie myślę o karierze moich wychowanków. Decyduje łut szczęścia, czy będzie miał pomysł na siebie. Czy coś sam stworzy. Trzeba mieć swój materiał muzyczny. Same covery nie wystarczą. Na nich można się uczyć. Dużą rolę spełnia repertuar. Czego powinni słuchać, co próbować śpiewać, żeby to było odpowiednie do warunków głosowych i osobowości. Ola Tocka powiedziała mi kiedyś: pani to umie dobrać piosenkę, jak pani to robi? Teraz jest to dużo łatwiejsze, bo mamy internet, jest tych materiałów jeszcze więcej niż dawniej. Wcześniej to się szukało w starych płytach winylowych, odtwarzało się na gramofonie albo CD lub na kasetach - uśmiecha się na samo wspomnienie tamtych lat pani Ewa.
Przez długie lata jeździła na konkursy poezji śpiewanej. Na potrzeby konkursów pisała piosenki. Ma około stu kompozycji do utworów poetyckich. - Nie myślę, żeby to były wybitne utwory jeżeli chodzi o aranżację i warstwę muzyczną, chociaż były nagradzane na różnych konkursach. Są o tyle ciekawe, że nawiązują do tekstów różnych poetów - zaznacza z wyraźną skromnością.
Czuje satysfakcję, że młodzi ludzie, którzy u niej stawiali pierwsze kroki na scenie, odnoszą sukcesy. - Każdy nauczyciel cieszy się, jeżeli jego uczniowie odnoszą sukcesy. Po to się pracuje i to jest sens pracy. Wiele osób przypomina często po latach, gdy się spotkamy, że zajęcia były wartościowe, że chętnie przychodzili. Nie mają już nic wspólnego z muzyką czy śpiewem, ale coś w nich pozostało z lat nauki. Gwiazdy są gwiazdami. To też sprawa umowna. Może to być chwilowe. Natomiast to, co zostaje w człowieku jest najważniejsze. Dla mnie to istotne - podkreśla.
Ewa Grzebień nie ukierunkowuje uczniów jak czyni to wielu nauczycieli, którzy preferują jeden repertuar. - Każdy powinien sam szukać własnej muzyki - uważa. - Każdy ma inne zdolności. Ania Gorajska skończyła szkołę teatralną w Krakowie i dostała się na dwa wydziały. Po moich zajęciach i u pani Heleny Gołębiowskiej na wydział teatralny, a także na wydział wokalno - aktorski i aktorski. I to w jednym roku, co jest ewenementem. Wtedy pytała co ma zrobić - czy zdecydować się na wydział wokalno-aktorski czy aktorski. Lepiej wziąć coś co jest szersze czyli aktorski wydział. Powiedziałam jej: a śpiewać zawsze możesz. Myślę, że zrobiła nieźle.
Łowczyni talentów w JDK jest absolwentką muzykologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Myślała o wychowaniu muzycznym, ale takiego kierunku wtedy w Rzeszowie nie było. Siostra akurat studiowała w Lublinie na KUL i poszła w jej ślady.
Po studiach uczyła muzyki w kilku szkołach jasielskich oraz w Trzcinicy. - Powiem szczerze - nie bardzo to lubiłam - przyznaje. Pracowała także w Młodzieżowym Domu Kultury w Jaśle. Prowadziła zespół śpiewaczy, chór, grała w kościele. W Jasielskim Domu Kultury zatrudnił ją w 1992 roku ówczesny dyrektor, nie żyjący już Karol Głowa. Wcześniej w tej placówce były tylko zespoły. Zaczęła jako pierwsza w JDK prowadzić zajęcia indywidualne.
Muzyka jest jej pasją. Prawie 11 lat śpiewała w Strzyżowskim Chórze Kameralnym pod dyrekcją Grzegorza Oliwy. Chór współpracuje z Alicją Majewską i Włodzimierzem Korczem. - Dzięki temu śpiewałam w Teatrze Wielkim, Teatrze Roma, w Sali Kongresowej na koncertach. Lubię bardzo śpiewać. Nigdy jako wokalistka nie występowałam, zajmowałam się uczeniem - śmieje się pani Ewa. - Nigdy nie wiedziałam, że będzie mi sprawiało przyjemność uczenie młodych ludzi. Myślałam, że nie - dodaje.
Jest bardzo zaangażowana w to co robi, poświęca się całkowicie pracy. - Zdrowie mi szwankuje, ale lubię pracować. Przyjemność łączy się z wieloma innymi rzeczami, także z dodatkową odpowiedzialnością za młodych ludzi, żeby ich źle nie ukierunkować - podkreśla.
Obecnie prowadzi zajęcia z 25 osobami. Najmłodsza ma 6 lat, najstarsi to dwoje maturzystów. - W zespole są bardzo muzykalne dzieci, utalentowane muzycznie, z dobrym słuchem. Chcemy zrobić piosenkę na 70-lecie JDK i z nimi będziemy nagrywać - zdradza najbliższe plany.
Zamierzała w tym roku zorganizować koncert z udziałem wszystkich znanych uczniów czy wychowanków. Pretekstem byłby jubileusz 70-lecia Jasielskiego Domu Kultury. Pandemia koronawirusa zniweczyła wszelkie plany. - Jestem blisko emerytury. Jeszcze parę lat mi zostało i zanim odejdę na emeryturę, to chciałabym taki koncert zrobić. Może się uda. Byłby różnorodny, bo moi uczniowie to także śpiewacy operowi czy jazzmani - przypomina.
Recepta na sukces według Ewy Grzebień? - Praca jest ważnym miernikiem. Wszyscy, którzy coś osiągnęli, to dużo pracowali. Ponadto pomysłowość, kreatywność i talent. To jest kwestia pomysłu. Przeraża mnie w młodych ludziach, że chcą szybko zarobić. To mi się nie podoba. Młodzi bardzo szybko i łatwo przeliczają pracę na pieniądze - kończy ze smutkiem w głosie łowczyni wokalnych talentów w JDK.
Pani Ewa najazdy dziennikarzy, szczególnie po sukcesach Roksany Węgiel, przeżyła. Nie ma za złe mediom, że niektóre fakty uprościły, że przypisano jej wychowanków, którzy wcale zbyt wiele lekcji u niej nie pobierali. Gwoli ścisłości dementuje niektóre doniesienia mediów.
- Michał Szpak bardzo krótko korzystał z moich lekcji. Michała, który był w trzeciej lub czwartej klasie szkoły podstawowej, przyprowadziła do mnie jego starsza siostra Marlena, obecnie śpiewaczka operowa. Śpiewał w chórze, ale chodził także na zajęcia indywidualne. Był bardzo spokojnym, cichym dzieckiem, ale bardzo wrażliwym, także muzycznie. Zdradzał zainteresowania muzyczne. Później mutacja głosu i trochę się zagubił. Dopiero zjawił się przed samym programem X Factor na dwie konsultacje, żeby zaśpiewać "Dziwny jest ten świat". Byłam bardzo zaskoczona jego interpretacją utworu. Mógłby startować do szkoły wokalno - aktorskiej na śpiew operowy - uważa Ewa Grzebień. - W szkole średniej nie chodził do mnie na lekcje, dopiero pojawił się gdy miał zamiar zdawać do szkoły jazzu muzyki rozrywkowej w Warszawie. Przyszedł na konsultacje, żeby go przesłuchać. Doradzałam mu co do repertuaru. Dwa, trzy razy był u mnie. Nie dostał się do tej szkoły. Może i dobrze się stało, dlatego, że był zbyt oryginalny i tak mi się wydaje, że trochę nie pasował. Przyznaje się jednak do mnie, że go uczyłam - śmieje się Ewa Grzebień.
Przyznaje się do pani Ewy także Mateusz Mijal. - Nie mogę powiedzieć, że to mój wychowanek, bo to byłoby za duże słowo, ale chodził na zajęcia półtora roku - wyjaśnia nauczycielka.
W zbiorach prywatnych Ewy Grzebień zachowało się zdjęcie, mające już wartość historyczną, zespołu śpiewającego kolędy. Na fotografii jest Mateusz Mijal, Anna Gorajska i Marlena Szpak. - Wybitne dzieci. Wiedziałam, że oni są nieźli, można ich połączyć i zrobić ciekawy zespół- zaznacza.
Miała niegdyś inny zespół, w którym występowali Mirosław Gotfryd i Ralph Kamiński. Obaj skończyli studia muzyczne. Jeden kierunek operowy, drugi - rozrywkę i jazz.
- Dom kultury to nie jest szkoła wokalna, profesjonalne studio - zaznacza Ewa Grzebień. Jest coraz więcej instytucji uczących śpiewu. Teraz dzieci i młodzież mogą chodzić w różne miejsca i uczyć się, doskonalić swoje walory głosowe i umiejętności wokalne na scenie. Dwadzieścia czy piętnaście lat temu było zupełnie inaczej. - W dalszym ciągu myślę, że jest to dla amatorów, a nie ludzi, którzy chcieliby profesjonalnie się zajmować muzyką. Chodzi o to, żeby umuzykalniać młodzież. Nie tylko na lekcjach indywidualnych. Zajęcia zespołowe też są ważne. Nie zawsze muszą to być dzieci wybitne - tłumaczy instruktorka śpiewu.
Najczęściej do JDK dzieci przyprowadzają rodzice. Są to przede wszystkim uczniowie szkół podstawowych, czasami nawet młodsze. Pani Ewa od lat wyznaje zasadę, że talentu nie można zepsuć, trzeba go oszlifować. - Zdarza się, że widać od razu talent, bo dziecko ma nie tylko głos, ale i talent. Należy ten talent rozwijać i nie zepsuć dziecka, żeby w przyszłości nie miało problemów z głosem. Repertuar musi być odpowiednio dobrany. Każde dziecko ma inny głos, inną wrażliwość i do tego trzeba dostosować repertuar - tłumaczy.
Zdarzały się na lekcjach u pani Ewy osoby lubiące śpiewać piosenkę aktorską, ale i takie, które były zainteresowane muzyką klasyczną. Jasielski Dom Kultury ma wychowanków, którzy skończyli akademie muzyczne czy wydziały wokalno - aktorskie. Często rodzice bardzo chcą, widzą w dziecku przyszłą gwiazdę estrady. W ostatnich latach nastąpił ogromny boom - zainteresowanie śpiewaniem. I to się pani Ewie niezbyt podoba. - Jestem z innego pokolenia. Nie wiem czy to jest do końca spowodowane zainteresowaniami dzieci czy bardziej, żeby tylko zostać gwiazdą. Nie do końca to mi się podoba - mówi.
Jak udaje się wychwycić talent? - Właściwie to nie wiem sama jak to jest. Nie mam pojęcia - przyznaje z rozbrajającą szczerością. - Myślę, że czasem jest to zbieg okoliczności. Na przykład ktoś ma słabą technikę śpiewu, natomiast ma dużą wrażliwość muzyczną.
Tak było między innymi z Ralphem Kamińskim. - On był zahukany, cichutki, ale bardzo chciał. Jego głos nie był bardzo mocny. Wydaje mi się, że on zawsze dążył do celu, miał wizję tego co chce robić. To widać teraz w jego twórczości. Zawsze był zdeterminowany. Bardzo chętnie przychodził na zajęcia, miał pomysły. Utrzymujemy nadal kontakty, lubiłam go jako osobę - charakteryzuje artystę jego dawna nauczycielka. I dodaje: - Są takie osoby, u których nie słychać tego potencjału, szczególnie w dziecięcych latach, bo to są słabe głosiki.
Stara się wyłapywać głosy i wtedy proponuje zajęcia indywidualne. Oprócz muzykalności, wrażliwości, ważna jest osobowość. W dzisiejszych czasach bez tego trudno się przebić.
Najbardziej znaną jej wychowankę Roksanę Węgiel, która wszystkim opowiedziała o swoim debiucie na obozie judo i zachwytem jej głosem uczestników sportowego zgrupowania, do JDK na przesłuchanie do Ewy Grzebień przyprowadziła mama. - Roksanę przyjęłam od razu na zajęcia indywidualne, bo widziałam potencjał, postępy były bardzo szybkie. Już po paru miesiącach Roksana zaczęła wyjeżdżać na konkursy, odnosić sukcesy, koncertować w JDK. Rodzice inwestowali w jej talent, wyjeżdżała na warsztaty. Jest pracowita i wytrwała. Ma silną osobowość. U Roksany było wiadomo, że jest to potencjał wokalny - opowiada Ewa Grzebień - Roksana zaczynała u mnie i chodziła do czasu udziału w programie The Voice Kids. Dziecko w drugiej klasie najczęściej śpiewa falsecikiem, cienkim głosem. Ona zaczęła nawet śpiewać utwory nie dla niej i pojawiły się problemy z głosem. Chciała śpiewać piosenki ponad jej skalę. Tembr głosu miała dojrzały. Talent był widoczny, ale nigdy nie myślę o karierze moich wychowanków. Decyduje łut szczęścia, czy będzie miał pomysł na siebie. Czy coś sam stworzy. Trzeba mieć swój materiał muzyczny. Same covery nie wystarczą. Na nich można się uczyć. Dużą rolę spełnia repertuar. Czego powinni słuchać, co próbować śpiewać, żeby to było odpowiednie do warunków głosowych i osobowości. Ola Tocka powiedziała mi kiedyś: pani to umie dobrać piosenkę, jak pani to robi? Teraz jest to dużo łatwiejsze, bo mamy internet, jest tych materiałów jeszcze więcej niż dawniej. Wcześniej to się szukało w starych płytach winylowych, odtwarzało się na gramofonie albo CD lub na kasetach - uśmiecha się na samo wspomnienie tamtych lat pani Ewa.
Przez długie lata jeździła na konkursy poezji śpiewanej. Na potrzeby konkursów pisała piosenki. Ma około stu kompozycji do utworów poetyckich. - Nie myślę, żeby to były wybitne utwory jeżeli chodzi o aranżację i warstwę muzyczną, chociaż były nagradzane na różnych konkursach. Są o tyle ciekawe, że nawiązują do tekstów różnych poetów - zaznacza z wyraźną skromnością.
Czuje satysfakcję, że młodzi ludzie, którzy u niej stawiali pierwsze kroki na scenie, odnoszą sukcesy. - Każdy nauczyciel cieszy się, jeżeli jego uczniowie odnoszą sukcesy. Po to się pracuje i to jest sens pracy. Wiele osób przypomina często po latach, gdy się spotkamy, że zajęcia były wartościowe, że chętnie przychodzili. Nie mają już nic wspólnego z muzyką czy śpiewem, ale coś w nich pozostało z lat nauki. Gwiazdy są gwiazdami. To też sprawa umowna. Może to być chwilowe. Natomiast to, co zostaje w człowieku jest najważniejsze. Dla mnie to istotne - podkreśla.
Ewa Grzebień nie ukierunkowuje uczniów jak czyni to wielu nauczycieli, którzy preferują jeden repertuar. - Każdy powinien sam szukać własnej muzyki - uważa. - Każdy ma inne zdolności. Ania Gorajska skończyła szkołę teatralną w Krakowie i dostała się na dwa wydziały. Po moich zajęciach i u pani Heleny Gołębiowskiej na wydział teatralny, a także na wydział wokalno - aktorski i aktorski. I to w jednym roku, co jest ewenementem. Wtedy pytała co ma zrobić - czy zdecydować się na wydział wokalno-aktorski czy aktorski. Lepiej wziąć coś co jest szersze czyli aktorski wydział. Powiedziałam jej: a śpiewać zawsze możesz. Myślę, że zrobiła nieźle.
Łowczyni talentów w JDK jest absolwentką muzykologii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Myślała o wychowaniu muzycznym, ale takiego kierunku wtedy w Rzeszowie nie było. Siostra akurat studiowała w Lublinie na KUL i poszła w jej ślady.
Po studiach uczyła muzyki w kilku szkołach jasielskich oraz w Trzcinicy. - Powiem szczerze - nie bardzo to lubiłam - przyznaje. Pracowała także w Młodzieżowym Domu Kultury w Jaśle. Prowadziła zespół śpiewaczy, chór, grała w kościele. W Jasielskim Domu Kultury zatrudnił ją w 1992 roku ówczesny dyrektor, nie żyjący już Karol Głowa. Wcześniej w tej placówce były tylko zespoły. Zaczęła jako pierwsza w JDK prowadzić zajęcia indywidualne.
Muzyka jest jej pasją. Prawie 11 lat śpiewała w Strzyżowskim Chórze Kameralnym pod dyrekcją Grzegorza Oliwy. Chór współpracuje z Alicją Majewską i Włodzimierzem Korczem. - Dzięki temu śpiewałam w Teatrze Wielkim, Teatrze Roma, w Sali Kongresowej na koncertach. Lubię bardzo śpiewać. Nigdy jako wokalistka nie występowałam, zajmowałam się uczeniem - śmieje się pani Ewa. - Nigdy nie wiedziałam, że będzie mi sprawiało przyjemność uczenie młodych ludzi. Myślałam, że nie - dodaje.
Jest bardzo zaangażowana w to co robi, poświęca się całkowicie pracy. - Zdrowie mi szwankuje, ale lubię pracować. Przyjemność łączy się z wieloma innymi rzeczami, także z dodatkową odpowiedzialnością za młodych ludzi, żeby ich źle nie ukierunkować - podkreśla.
Obecnie prowadzi zajęcia z 25 osobami. Najmłodsza ma 6 lat, najstarsi to dwoje maturzystów. - W zespole są bardzo muzykalne dzieci, utalentowane muzycznie, z dobrym słuchem. Chcemy zrobić piosenkę na 70-lecie JDK i z nimi będziemy nagrywać - zdradza najbliższe plany.
Zamierzała w tym roku zorganizować koncert z udziałem wszystkich znanych uczniów czy wychowanków. Pretekstem byłby jubileusz 70-lecia Jasielskiego Domu Kultury. Pandemia koronawirusa zniweczyła wszelkie plany. - Jestem blisko emerytury. Jeszcze parę lat mi zostało i zanim odejdę na emeryturę, to chciałabym taki koncert zrobić. Może się uda. Byłby różnorodny, bo moi uczniowie to także śpiewacy operowi czy jazzmani - przypomina.
Recepta na sukces według Ewy Grzebień? - Praca jest ważnym miernikiem. Wszyscy, którzy coś osiągnęli, to dużo pracowali. Ponadto pomysłowość, kreatywność i talent. To jest kwestia pomysłu. Przeraża mnie w młodych ludziach, że chcą szybko zarobić. To mi się nie podoba. Młodzi bardzo szybko i łatwo przeliczają pracę na pieniądze - kończy ze smutkiem w głosie łowczyni wokalnych talentów w JDK.
Autor: Bogdan Hućko, Tagi: Jasielski Dom Kultury w Jaśle
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!