Ratownicy medyczni w Jaśle. Zbyt wiele niewiadomych, niejasności i rozbieżności
20 stycznia, 2021Wiadomości / Jasło - miasto
(fot. pixabay.com)
Ratownicy medyczni nie zamierzają zwolnić się ze Szpitala Specjalistycznego w Jaśle i złożyć podanie o przyjęcie do Samodzielnego Publicznego Pogotowia Ratunkowego w Krośnie, które po centralizacji ratownictwa medycznego w województwie podkarpackim ma być dla nich nowym pracodawcą. Sytuacja jest patowa. Końca sporu nie widać.
Ratownictwo medyczne w Jaśle znajduje się w strukturach miejscowego szpitala i od kilku lat wykonuje usługi jako podwykonawca dla Samodzielnego Publicznego Pogotowia Ratunkowego w Krośnie. W związku z reorganizacją Państwowego Ratownictwa Medycznego, od 1 marca br. w województwie podkarpackim ma funkcjonować jeden rejon operacyjny z jedną dyspozytornią. Powstało konsorcjum, w skład którego weszła Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie oraz pogotowia ratunkowe w Krośnie, Mielcu, Przemyślu i powiecie bieszczadzkim. Dysponentem pozostanie wojewódzkie pogotowie w Rzeszowie.
W grudniu 2020 roku dyrektor Samodzielnego Publicznego Pogotowia Ratunkowego w Krośnie zaproponował przejęcie 45 z 64 ratowników medycznych z Jasła. Na takie rozwiązanie jasielscy ratownicy nie chcą się zgodzić w obawie przed utratą pracy. - To nie ja reorganizuję ratownictwo medyczne. Decyzje w tej sprawie zapadają na wyższych szczeblach. Zaproponowałem ratownikom takie same warunki płacowe, umowy na czas nieokreślony, nadal pracę w ich karetkach i w dotychczasowych pomieszczeniach, które będę teraz dzierżawił. W umowach gwarantuję im, że zostaną zatrudnieni na dotychczasowych stanowiskach pracy w zespołach stacjonujących na terenie powiatu jasielskiego - powiedział nam lekarz Andrzej Jurczak, dyrektor Samodzielnego Publicznego Pogotowia Ratunkowego w Krośnie. - Tak jak powiedziałem - warunki płacowe pozostają takie same z zachowaniem wszystkich dodatków, stażu pracy i tak dalej i tak dalej. Nic nie tracą - dodał dyrektor.
W Jaśle twierdzą, że dyrektor SPPR w Krośnie nie zaproponował im umów o pracę, ale umowy kandydata do pracy, czyli najpierw muszą zwolnić się z jasielskiego szpitala i złożyć podanie o przyjęcie do pracy w krośnieńskim SPPR. Czy zostaną przyjęci i na jakich zasadach, tego nie wiedzą i tego najbardziej się obawiają. - Dyrektor naszego szpitala przedstawił dyrekcji SPPR w Krośnie plan promesy, w którym bylibyśmy nadal podwykonawcą. Dyrektor pogotowia w Krośnie nie jest tym zainteresowany. Jedyna oferta jaką ma dla nas, to jest taka, że zwalniamy się tutaj i startujemy u niego jako kandydaci do podjęcia pracy - mówi Michał Dubiel, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle.
Dyrektor jasielskiego szpitala Michał Burbelka podkreśla, że jako pracodawca ratowników medycznych, nie może zmusić ich do zwolnienia się i złożenia podań do nowego pracodawcy. - Mnie trudno namawiać, żeby się zwalniali, bo tak naprawdę nie znają dokładnie szczegółów. Być może będą to te same warunki, być może inne, być może gorsze, a być może lepsze. Tego nie wiedzą - zaznacza dyrektor. Rozumie - jak mówi - tak po ludzku obawy i rozterki ratowników, bo wiele jest niejasności. Wczuwa się w ich położenie, bo przecież większość z nich z tą pracą wiązała całe swoje życie zawodowe. - Mają swoją godność - podkreśla. Dyrektora dziwi i zaskakuje pośpiech w wprowadzaniu tych zmian, a wiadomo, co nagle, to po diable.
Dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Jaśle chwali ratowników za ich poświęcenie m.in. teraz na pierwszej linii walki z pandemią, oddanie dla tej pracy, pomoc dla innych oddziałów, gdy trzeba kogoś pomóc przenieść, zwieźć z innego piętra itd. A przede wszystkim za profesjonalizm, fachowość, wiedzę, doświadczenie. - Nieskromnie powiem, że nas chwalą, wyróżniamy się na tle innych. Jesteśmy dobrze wyposażeni sprzętowo. Nie mamy żadnych kompleksów - mówi Michał Burbelka, który zaznacza, że sam jako lekarz dyżurował na pogotowiu i zna jego funkcjonowanie i gwarancję usług na wysokim poziomie. - Starałem się je dobrze wyposażyć a ludzie, żeby godnie zarabiali. Wiem jak wyglądają pozostałe działy pomocy doraźnej przy innych szpitalach i różnie to bywa. Nie wszyscy wkładają w to tyle serca. Sami ratownicy z Jasła mówią, że ratownicy z innych powiatów nam zazdroszczą - podkreśla dyrektor.
Dyrektor jasielskiej lecznicy w dalszym ciągu widziałby swoje pogotowie jako podwykonawcę dla SPPR w Krośnie. - Jest to niemożliwe ze względów prawnych. W przypadku podwykonawstwa musi być konkurs ofert. Ustawa o zamówieniach publicznych jest współistniejąca z ustawą zasadniczą o działalności leczniczej i nie pozwala na to, aby zrobić podwykonawstwo na świadczenia czy w ratownictwie medycznym czy innym bez zamówień publicznych - podkreśla dyrektor krośnieńskiego SPPR Andrzej Jurczak.
Michał Burbelka uważa, że jest to nadal możliwe. - Co prawnik, to inna opinia - zaznacza, ale jego zdaniem podwykonawstwo jest cały czas możliwe na zasadzie promesy.
Pracę w nowej strukturze dyrekcja SPPR w Krośnie gwarantuje dla 45 osób. - Nie mogę zatrudnić wszystkich 64, bo na zabezpieczenie pełnej obsady dyżurów w miesiącu potrzebuje 55 osób. W przypadku losowych sytuacji, można zatrudnić na umowy cywilno - prawne ratowników, których nie brakuje. Przejęcie wszystkich pracowników z Jasła jest niemożliwe, bo jesteśmy pogotowiem, a nie szpitalem. Po prostu nie mam gdzie zagospodarować tych ludzi - tłumaczy szef krośnieńskiego pogotowia Andrzej Jurczak.
Dyrektor Michał Burbelka nie wie co będzie dalej i nie chce składać daleko idących deklaracji, ale - jak podkreśla - jego rolą jest dbać o pracowników. Wiadomo, że nie wszyscy znajdą zatrudnienie u nowego pracodawcy i zastanawia się jak by można ich zagospodarować w jasielskim szpitalu, gdzie jest SOR i transport. - Mnie zależy na tym, żeby ludzie mieli pracę - podkreśla dyrektor szpitala.
Sytuacja jest patowa. Dotychczasowe rozmowy i negocjacje utknęły w martwym punkcie. Doktor Andrzej Jurczak zaznacza, że nie rozumie takiego oporu i stanowiska Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle. - Ten sam związek działa w Ropczycach i Strzyżowie. Porozumieliśmy się. Przyjąłem już 25 ratowników z Ropczyc i 25 ze Strzyżowa - zaznacza szef SPPR w Krośnie.
Dyrektor Michał Burbelka o dotychczasowej współpracy z SPPR w Krośnie mówi w samych superlatywach. - Dawniej NFZ ogłaszał konkurs na pięć regionów operacyjnych, czyli na krośnieński, przemyski, rzeszowski, mielecki i bieszczadzkie pogotowie ratunkowe. Pięciu wykonawców przystępowało do konkursu, a każdy z nich miał swoich podwykonawców. My byliśmy podwykonawcą Krosna na obszar powiatu jasielskiego. Dzieliliśmy się z Krosnem pieniędzmi z kontraktu. Z dyrektorem Andrzejem Jurczakiem dobrze się nam współpracowało w minionych latach. Wręcz wzorowo - podkreśla. - Doktor Jurczak to dobry człowiek. Teraz zapewne nie wszystko od niego zależy - zaznacza. Decyzja o reorganizacji zapadła na szczeblu wojewódzkim. W głosie doktora Michała Burbelki słychać wyraźny smutek. - To takie wyrywanie części szpitala. Ratownicy byli integralną częścią tego szpitala - zaznacza. - Po prostu szkoda mi tego pogotowia - dodaje.
Dotychczasowe negocjacje i rozmowy niczego nie zmieniły. Związek Zawodowy Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle zwrócił się o pomoc do władz wojewódzkich - wojewody i marszałka, parlamentarzystów, europosłów, NSZZ „Solidarność”, starostów w Jaśle, Strzyżowie, Ropczycach i Dębicy, Podkarpackiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia i Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie oraz komisji zdrowia w Sejmie i Senacie. Związkowcy prosili w pismach „o rozsądek w podejmowaniu działań restrukturyzacyjnych”.
- W 2014 roku, gdy przestały istnieć dyspozytornie medyczne powiatowe, a powstały większe, to byliśmy w konsorcjum z Krosnem, czyli Jasło, Dębica, powiat ropczycko - sędziszowski i Strzyżów. Wspólna dyspozytornia była w Krośnie i tamto pogotowie było liderem tego konsorcjum. Chcielibyśmy nadal w ten sposób pracować ze swoimi ludźmi, na swoim terenie, na określonych warunkach i zasadach. Te co przedstawia nam SPPR w Krośnie są inne. Ludzie boją się, głównie ci co mają po 30 - 35 lat stażu pracy. Muszą teraz wypowiedzieć umowę o pracę i zostać jakby kandydatem, bo oferta nie była jednoznaczna, że dyrektor pogotowia w Krośnie nas przyjmie. W jeden dzień było, że 45, za chwilę, że może tyle nie, że z zespołów trzyosobowych zejdzie na dwuosobowe - mówi Michał Dubiel, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle. - Chodzi nam o jasne i czytelne warunki pracy jakie zawrzemy z nowym pracodawcą - dodaje.
Michał Dubiel odpiera zarzuty, z którymi się spotkał, że zatrudnionych jest 64 ratowników i po co aż tylu. - Jako jeden z działów szpitala obstawiamy również transport medyczny. W ciągu dnia jest cztery samochody transportowe rozwożące chorych po szpitalach i do domów, a w nocy pracują w transporcie dwa zespoły, stąd tak duża ilość ratowników - tłumaczy przewodniczący związku.
- Jeżeli musi być reorganizacja, to dlaczego nie możemy być jakby przekazani razem ze sprzętem do SPPR w Krośnie - pyta Michał Dubiel. - Ok, 45 ludzi do tego sprzętu, ale takiej deklaracji niestety nie ma.
Czego najbardziej obawiają się ratownicy medyczni z Jasła? - Nie ma jasnych reguł i stwierdzenia ile osób się utrzyma. Jeżeli złożymy wypowiedzenia pracy w szpitalu, to wtedy jesteśmy już niczyimi pracownikami. Nie została złożona oferta umowy o pracę, tylko kandydata do pracy, gdzie może zostać zawarta umowa albo i nie z nowym pracodawcą. Czy podejmiemy nową pracę, za miesiąc czy dwa nie dostaniemy wypowiedzenia i wszystkie lata, które przepracowaliśmy w Jaśle - zgodnie z kodeksem pracy - nam odpadają, bo żeśmy się zwolnili - wylicza obawy Michał Dubiel.
Szef związku zawodowego ratowników przyznaje, że zmiany są nieuniknione, bo mają powstać jednolite duże stacje. Dowiedzieli się o reorganizacji w połowie grudnia. - Wszystko ok, wszystko fajnie, tylko zabrakło w tym wszystkim rozmowy z człowiekiem, z osobą, która pracuje w tym zawodzie - mówi Michał Dubiel.
- Najlepiej gdyby pozostało po staremu. Nie chcemy nic więcej, tylko, żeby dyrektor Jurczak wziął nas jako podwykonawcę. Usłyszałem nie, bo konsorcjanci się nie zgadzają - mówi Michał Burbelka. Dyrektor podkreśla, że dla pacjentów nic się nie zmieni. Jedyna zmiana - jeżeli reorganizacja ratownictwa medycznego nastąpi według tych planów - będzie taka, że pogotowia nie będzie już w strukturach jasielskiego szpitala.
W grudniu 2020 roku dyrektor Samodzielnego Publicznego Pogotowia Ratunkowego w Krośnie zaproponował przejęcie 45 z 64 ratowników medycznych z Jasła. Na takie rozwiązanie jasielscy ratownicy nie chcą się zgodzić w obawie przed utratą pracy. - To nie ja reorganizuję ratownictwo medyczne. Decyzje w tej sprawie zapadają na wyższych szczeblach. Zaproponowałem ratownikom takie same warunki płacowe, umowy na czas nieokreślony, nadal pracę w ich karetkach i w dotychczasowych pomieszczeniach, które będę teraz dzierżawił. W umowach gwarantuję im, że zostaną zatrudnieni na dotychczasowych stanowiskach pracy w zespołach stacjonujących na terenie powiatu jasielskiego - powiedział nam lekarz Andrzej Jurczak, dyrektor Samodzielnego Publicznego Pogotowia Ratunkowego w Krośnie. - Tak jak powiedziałem - warunki płacowe pozostają takie same z zachowaniem wszystkich dodatków, stażu pracy i tak dalej i tak dalej. Nic nie tracą - dodał dyrektor.
W Jaśle twierdzą, że dyrektor SPPR w Krośnie nie zaproponował im umów o pracę, ale umowy kandydata do pracy, czyli najpierw muszą zwolnić się z jasielskiego szpitala i złożyć podanie o przyjęcie do pracy w krośnieńskim SPPR. Czy zostaną przyjęci i na jakich zasadach, tego nie wiedzą i tego najbardziej się obawiają. - Dyrektor naszego szpitala przedstawił dyrekcji SPPR w Krośnie plan promesy, w którym bylibyśmy nadal podwykonawcą. Dyrektor pogotowia w Krośnie nie jest tym zainteresowany. Jedyna oferta jaką ma dla nas, to jest taka, że zwalniamy się tutaj i startujemy u niego jako kandydaci do podjęcia pracy - mówi Michał Dubiel, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle.
Dyrektor jasielskiego szpitala Michał Burbelka podkreśla, że jako pracodawca ratowników medycznych, nie może zmusić ich do zwolnienia się i złożenia podań do nowego pracodawcy. - Mnie trudno namawiać, żeby się zwalniali, bo tak naprawdę nie znają dokładnie szczegółów. Być może będą to te same warunki, być może inne, być może gorsze, a być może lepsze. Tego nie wiedzą - zaznacza dyrektor. Rozumie - jak mówi - tak po ludzku obawy i rozterki ratowników, bo wiele jest niejasności. Wczuwa się w ich położenie, bo przecież większość z nich z tą pracą wiązała całe swoje życie zawodowe. - Mają swoją godność - podkreśla. Dyrektora dziwi i zaskakuje pośpiech w wprowadzaniu tych zmian, a wiadomo, co nagle, to po diable.
Dyrektor Szpitala Specjalistycznego w Jaśle chwali ratowników za ich poświęcenie m.in. teraz na pierwszej linii walki z pandemią, oddanie dla tej pracy, pomoc dla innych oddziałów, gdy trzeba kogoś pomóc przenieść, zwieźć z innego piętra itd. A przede wszystkim za profesjonalizm, fachowość, wiedzę, doświadczenie. - Nieskromnie powiem, że nas chwalą, wyróżniamy się na tle innych. Jesteśmy dobrze wyposażeni sprzętowo. Nie mamy żadnych kompleksów - mówi Michał Burbelka, który zaznacza, że sam jako lekarz dyżurował na pogotowiu i zna jego funkcjonowanie i gwarancję usług na wysokim poziomie. - Starałem się je dobrze wyposażyć a ludzie, żeby godnie zarabiali. Wiem jak wyglądają pozostałe działy pomocy doraźnej przy innych szpitalach i różnie to bywa. Nie wszyscy wkładają w to tyle serca. Sami ratownicy z Jasła mówią, że ratownicy z innych powiatów nam zazdroszczą - podkreśla dyrektor.
Dyrektor jasielskiej lecznicy w dalszym ciągu widziałby swoje pogotowie jako podwykonawcę dla SPPR w Krośnie. - Jest to niemożliwe ze względów prawnych. W przypadku podwykonawstwa musi być konkurs ofert. Ustawa o zamówieniach publicznych jest współistniejąca z ustawą zasadniczą o działalności leczniczej i nie pozwala na to, aby zrobić podwykonawstwo na świadczenia czy w ratownictwie medycznym czy innym bez zamówień publicznych - podkreśla dyrektor krośnieńskiego SPPR Andrzej Jurczak.
Michał Burbelka uważa, że jest to nadal możliwe. - Co prawnik, to inna opinia - zaznacza, ale jego zdaniem podwykonawstwo jest cały czas możliwe na zasadzie promesy.
Pracę w nowej strukturze dyrekcja SPPR w Krośnie gwarantuje dla 45 osób. - Nie mogę zatrudnić wszystkich 64, bo na zabezpieczenie pełnej obsady dyżurów w miesiącu potrzebuje 55 osób. W przypadku losowych sytuacji, można zatrudnić na umowy cywilno - prawne ratowników, których nie brakuje. Przejęcie wszystkich pracowników z Jasła jest niemożliwe, bo jesteśmy pogotowiem, a nie szpitalem. Po prostu nie mam gdzie zagospodarować tych ludzi - tłumaczy szef krośnieńskiego pogotowia Andrzej Jurczak.
Dyrektor Michał Burbelka nie wie co będzie dalej i nie chce składać daleko idących deklaracji, ale - jak podkreśla - jego rolą jest dbać o pracowników. Wiadomo, że nie wszyscy znajdą zatrudnienie u nowego pracodawcy i zastanawia się jak by można ich zagospodarować w jasielskim szpitalu, gdzie jest SOR i transport. - Mnie zależy na tym, żeby ludzie mieli pracę - podkreśla dyrektor szpitala.
Sytuacja jest patowa. Dotychczasowe rozmowy i negocjacje utknęły w martwym punkcie. Doktor Andrzej Jurczak zaznacza, że nie rozumie takiego oporu i stanowiska Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle. - Ten sam związek działa w Ropczycach i Strzyżowie. Porozumieliśmy się. Przyjąłem już 25 ratowników z Ropczyc i 25 ze Strzyżowa - zaznacza szef SPPR w Krośnie.
Dyrektor Michał Burbelka o dotychczasowej współpracy z SPPR w Krośnie mówi w samych superlatywach. - Dawniej NFZ ogłaszał konkurs na pięć regionów operacyjnych, czyli na krośnieński, przemyski, rzeszowski, mielecki i bieszczadzkie pogotowie ratunkowe. Pięciu wykonawców przystępowało do konkursu, a każdy z nich miał swoich podwykonawców. My byliśmy podwykonawcą Krosna na obszar powiatu jasielskiego. Dzieliliśmy się z Krosnem pieniędzmi z kontraktu. Z dyrektorem Andrzejem Jurczakiem dobrze się nam współpracowało w minionych latach. Wręcz wzorowo - podkreśla. - Doktor Jurczak to dobry człowiek. Teraz zapewne nie wszystko od niego zależy - zaznacza. Decyzja o reorganizacji zapadła na szczeblu wojewódzkim. W głosie doktora Michała Burbelki słychać wyraźny smutek. - To takie wyrywanie części szpitala. Ratownicy byli integralną częścią tego szpitala - zaznacza. - Po prostu szkoda mi tego pogotowia - dodaje.
Dotychczasowe negocjacje i rozmowy niczego nie zmieniły. Związek Zawodowy Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle zwrócił się o pomoc do władz wojewódzkich - wojewody i marszałka, parlamentarzystów, europosłów, NSZZ „Solidarność”, starostów w Jaśle, Strzyżowie, Ropczycach i Dębicy, Podkarpackiego Oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia i Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie oraz komisji zdrowia w Sejmie i Senacie. Związkowcy prosili w pismach „o rozsądek w podejmowaniu działań restrukturyzacyjnych”.
- W 2014 roku, gdy przestały istnieć dyspozytornie medyczne powiatowe, a powstały większe, to byliśmy w konsorcjum z Krosnem, czyli Jasło, Dębica, powiat ropczycko - sędziszowski i Strzyżów. Wspólna dyspozytornia była w Krośnie i tamto pogotowie było liderem tego konsorcjum. Chcielibyśmy nadal w ten sposób pracować ze swoimi ludźmi, na swoim terenie, na określonych warunkach i zasadach. Te co przedstawia nam SPPR w Krośnie są inne. Ludzie boją się, głównie ci co mają po 30 - 35 lat stażu pracy. Muszą teraz wypowiedzieć umowę o pracę i zostać jakby kandydatem, bo oferta nie była jednoznaczna, że dyrektor pogotowia w Krośnie nas przyjmie. W jeden dzień było, że 45, za chwilę, że może tyle nie, że z zespołów trzyosobowych zejdzie na dwuosobowe - mówi Michał Dubiel, przewodniczący Związku Zawodowego Pracowników Ratownictwa Medycznego w Jaśle. - Chodzi nam o jasne i czytelne warunki pracy jakie zawrzemy z nowym pracodawcą - dodaje.
Michał Dubiel odpiera zarzuty, z którymi się spotkał, że zatrudnionych jest 64 ratowników i po co aż tylu. - Jako jeden z działów szpitala obstawiamy również transport medyczny. W ciągu dnia jest cztery samochody transportowe rozwożące chorych po szpitalach i do domów, a w nocy pracują w transporcie dwa zespoły, stąd tak duża ilość ratowników - tłumaczy przewodniczący związku.
- Jeżeli musi być reorganizacja, to dlaczego nie możemy być jakby przekazani razem ze sprzętem do SPPR w Krośnie - pyta Michał Dubiel. - Ok, 45 ludzi do tego sprzętu, ale takiej deklaracji niestety nie ma.
Czego najbardziej obawiają się ratownicy medyczni z Jasła? - Nie ma jasnych reguł i stwierdzenia ile osób się utrzyma. Jeżeli złożymy wypowiedzenia pracy w szpitalu, to wtedy jesteśmy już niczyimi pracownikami. Nie została złożona oferta umowy o pracę, tylko kandydata do pracy, gdzie może zostać zawarta umowa albo i nie z nowym pracodawcą. Czy podejmiemy nową pracę, za miesiąc czy dwa nie dostaniemy wypowiedzenia i wszystkie lata, które przepracowaliśmy w Jaśle - zgodnie z kodeksem pracy - nam odpadają, bo żeśmy się zwolnili - wylicza obawy Michał Dubiel.
Szef związku zawodowego ratowników przyznaje, że zmiany są nieuniknione, bo mają powstać jednolite duże stacje. Dowiedzieli się o reorganizacji w połowie grudnia. - Wszystko ok, wszystko fajnie, tylko zabrakło w tym wszystkim rozmowy z człowiekiem, z osobą, która pracuje w tym zawodzie - mówi Michał Dubiel.
- Najlepiej gdyby pozostało po staremu. Nie chcemy nic więcej, tylko, żeby dyrektor Jurczak wziął nas jako podwykonawcę. Usłyszałem nie, bo konsorcjanci się nie zgadzają - mówi Michał Burbelka. Dyrektor podkreśla, że dla pacjentów nic się nie zmieni. Jedyna zmiana - jeżeli reorganizacja ratownictwa medycznego nastąpi według tych planów - będzie taka, że pogotowia nie będzie już w strukturach jasielskiego szpitala.
Autor: Bogdan Hućko
Nikt jeszcze nie skomentował. Bądź pierwszy!